Bociany już odleciały, zboże dawno ścięte. Jak to możliwe? Już koniec wakacji? Jak zwykle mam ogromny niedosyt, też macie wrażenie, że za szybko to wszystko minęło? Nie wiem jak Wam, ale nam pozostaną cudowne wspomnienia:)
Będąc wczoraj w księgarni, celem skompletowania wyprawki starszej córce, wypatrzyłam na półce książkę Joyce Maynard "Ostatni dzień lata", która doskonale wpisała się obecny czas. Wyprawki nie kupiłam, ale razem z Młodszą wyszłyśmy z książkami dla siebie:)
Będąc wczoraj w księgarni, celem skompletowania wyprawki starszej córce, wypatrzyłam na półce książkę Joyce Maynard "Ostatni dzień lata", która doskonale wpisała się obecny czas. Wyprawki nie kupiłam, ale razem z Młodszą wyszłyśmy z książkami dla siebie:)
Na podstawie tej książki powstał jeden z moich ulubionych filmów "Długi wrześniowy weekend", i chociaż znam zakończenie tej książki, to z czystej ciekawości zasiadłam do lektury, chociażby dlatego, aby porównać obie wersje. Cała historia jest opowiedziana z punktu widzenia trzynastoletniego Henry'ego. Mieszka razem z mamą Adele, która jest pogrążona w głębokiej depresji, rzadko wychodzi z domu i zdaje się żyć w swoim świecie. Henry musiał bardzo szybko dorosnąć, by sprostać tej sytuacji. Tuż przed długim weekendem, robiąc z matką zakupy w supermarkecie, podchodzi do niego ranny mężczyzna z prośbą o pomoc. Niczego nieświadoma kobieta postanawia pomóc nieznajomemu, splatając w ten sposób na zawsze losy obojga. Jeżeli tak jak ja uwielbiacie "Co się wydarzyło w Madison County", to jest to książka dla Was. Chociaż przyznaję się bez bicia, że film podobał mi się bardziej i tak jak książkę przeczytałam raz i starczy, tak film obejrzę jeszcze nie raz:)
Na drutach wciąż ten sam sweterek z bawełny. Kompletnie nie mam teraz czasu na dzierganie, wciąż jestem w drodze, ale może wraz z początkiem roku szkolnego coś się ruszy:)
W ostatni weekend wakacji byliśmy na corocznym urlopie nad morzem. Powiem szczerze, że siedzenie na plaży bardziej mnie wymęczyło niż przejechanie rowerem 100 km, niemniej jednak dzieci były przeszczęśliwe:) Obiecaliśmy sobie również, że nigdy, ale to nigdy nie wybierzemy się na taki wyjazd w weekend, chociaż pogoda trzeba przyznać była wspaniała, jak nie w te lato. Mamy już swoją miejscówkę na prawie pustą plażę, to jednak korków nie udało się uniknąć.
Udało się także szczęśliwie obfotografować dwa sweterki
Sweterek nr 1
Sweterek nr 2
Uprasza się o solidne dopingowanie w formie lekkiego kuksańca w kwestii szybkiej obróbki zdjęć. Małżonek trochę ich nacykał:))
Powiodło mi się również wzbogacić domową spiżarnię o kilkadziesiąt słoiczków z musem z gruszek oraz powideł śliwkowych, oba wzbogacone cynamonem, imbirem i wanilią. Po domu unosiły się rajskie zapachy, zima będzie słodsza, a wszystko dzięki mojej Asi:)
I jeszcze taki bukiet ze sobą przyniosła:) Dziękuję Asiu:))))
Jutro dzieci wracają do szkół. W związku z tym liczę na bardziej regularne wpisy na blogu:))) Jak Wam minęły wakacje? Mam nadzieję, że będziecie mieli co wspominać, gdy za oknem zrobi się chłodniej:)))
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie
Wiola
Wioluś uwielbiam Twoje posty na blogu i przyznam szczerze ,że mi już ich trochę brakowało.
OdpowiedzUsuńDobrze,że już wróciłaś z wakacji i masz masę wspaniałych wspomnień.
Mój urlop też bardzo szybko się skończył a byłam z rodziną w tym roku w Karpaczu i mam tez co wspominać.
Moje oko dojrzało na jednym ze zdjęć sweterek,który też testowałam dlatego też czekam z niecierpliwością na pełną sesję zdjęciową a przyznam ,że mój nosi się wspaniale.
Pozdrawiam pa pa,
Dziękuję:)) Wciąż korzystamy z pięknej pogody i dziś mnóstwo lokalnych atrakcji zaliczyliśmy tak na początek nowego roku szkolnego:)) Postaram się szybko zamieścić zdjęcia z "sesyjki", pozdrawiam:)
UsuńWiolu, piękne babie lato u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na bardziej regularne wpisy z mnóstwem pięknych zdjęć.
Moje lato nie było niestety fantastyczne. Minęło pod znakiem dokazującego ścięgna Achillesa. Na rowerze byłam tego roku RAZ (słownie: raz). Siedzę i mam coraz bardziej spuszczony na kwintę nos. Dlatego czekam na optymistyczne wpisy u Ciebie. DUŻO wpisów :) Pozdrawiam.
Wiolu, mam nadzieję, że ścięgno przestanie w końcu dokuczać i chociaż jesienią uda się nadrobić to czego nie dało się w lato:))) Wpisy będą tylko optymistyczne, biorę z życia ile się da i cieszę się z każdego dnia i z każdej nawet najmniejszej drobnostki:)) Pozdrowienia:)
UsuńAsiu, nie koniec lata, wakacji koniec. Lato jeszcze będzie, choć masz rację z ptakami, odlatują. Niestety.
OdpowiedzUsuńJa plażowanie uwielbiam. Siedzę pod parasolem na leżaku z książką na kolanach albo leżącą z boku w torbie, z drutami w ręku, z przyjaciółką, rzadziej z mężem( pracuje) obok. I o ile wiatr nie urywa głowy i nie zasypuje pomimo parawanu, to uwielbiam taki wypoczynek. Aktywności ruchowej mam dosyć codziennie prawie biegając, grając w siatkówkę, dojeżdżając do pracy rowerem , pracując w ogrodzie. Lenistwo w czasie wolnym to jest to. Ty za to szalejesz na rowerze tak na poważnie. Podziwiam. Ja tak rekreacyjnie. Ty masz poważny rower i niezłe trasy pokonujesz.
Swetereki pokazałaś bardzo oszczędnie. Ale znając ciebie, są to kolejne perełki:)
Bardzo dziękuję:))) Od małego byłam zakrętką i ciężko było mi usiedzieć w miejscu:) Tę tradycję dzielnie pielęgnują obie moje latorośle:)) Nie ukrywam, że najlepiej wypoczywam pedałując, od zawsze to uwielbiam, a rower wiernie towarzyszy mi już od ponad dwudziestu lat i liczę na wzajemne towarzystwo przez co najmniej drugie tyle:))) Pozdrawiam serdecznie:))
UsuńChciałbym pojechać nad morze jesienią, bo nie lubię smażingu. Opalam się pracując w ogrodzie. Moje robótki też się ślamazarzą, nie wiem, dlaczego tak jest....
OdpowiedzUsuńRobótki niestety czasami też potrzebują urlopu:)) Nad morze jeździmy tylko i wyłącznie dlatego, że dzieci uwielbiają tam być, nam po dwóch dniach już starczy:))
UsuńPo pierwsze super sweterki - te detale mmmm ;P
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o mnie to teraz jest moja ulubiona pora lata - już nie dramatyczny upał, ale ciągle ciepło, kolory się pojawiają... piękne zachody słońca.
ksiązkę chętnie przeczytam (bo filmu to raczej nie obejrzę...;)
Kamila, bardzo dziękuję:) Też uwielbiam późne lato i jesień, nawet listopad:) Można wtedy w końcu nosić te wszystkie wełniane dziergadła:) Przyznam się szczerze, że nurtuje mnie pytanie, dlaczego filmu raczej nie obejrzysz, nie oglądasz telewizji, czy nie lubisz romantycznych dramatów:))))
Usuń"Co się wydarzyło w Madison County" - ubóstwiam!
OdpowiedzUsuń"Długi wrześniowy weekend" - nie oglądałam i zaraz wyruszam na poszukiwania :)
Wiola, ale superaśne zdjęcia! Dziewczyny w biegu, Ania znowu konsumuje i Ty boska! Oleńka cudnie się przytula, tylko małż gdzieś się ukrył :) I gdzie kupiłaś tą fajną bluzkę w paski?
Film przepiękny, uwielbiam:)) Bart jak zwykle dzielnie był po drugiej stronie obiektywu, chociaż zdjęcia w biegu, to moje dzieło:))
UsuńOch Kochana w Twoim poścoe zahcywciły mnie zdjęcia , Twój Mąż jest utalentowany, zdjęcia silhuette i te z skarbeńkami ruszają mnie za serce :) Cudnie
OdpowiedzUsuńBardzo Ci Dziękuję:)) Małżonek sam nie wie ile jest wart:) Pozdrawiam:)
Usuń"..a ja mam taki gust wypaczony..", że nie lubię wakacji.Upały mnie niszczą. Komunikacja jest "wakacyjna" czyli bardzo utrudnione poruszanie się w mieście,telewizja "wakacyjna" - czyli abonament płacę za nic. Nie, nie jestem telemaniaczką ale chcę mieć wybór;oglądam czy nie.Nieustannie słyszę o tym, że "wszyscy wyjechali, wszyscy odpoczywają, wszyscy czekają na słońce,...wszyscy, wszyscy...." Myslę sobie wtedy, e tych co wyjechali jest ok 25%. A ci co "nie wyjechali", a ci dla których telewizor to jedyna rozrywka w samotnym mieszkaniu,a ci co właśnie leżą w szpitalu i dowiadują się, że nie istnieją, nie należy się im żadne urozmaicenie...Nie, nie narzekam, tylko czasem irytuje mnie ten bezmyślny bełkot, który co najmniej 75% ludzi skazuje na nieważność. A zdjęcia - jak zwykle urocze, a morze bez tłumu uwielbiam, a puste plaże pozwalają mi głębiej odetchnąć.....a życie nie jest złe.Kocham życie, nawet wtedy jak nie jestem zauważana (nie mieszczę się we "wszyscy").Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że mogłyśmy się realnie spotkać. O Twoim rękodziele dzisiaj nic nie napiszę...
OdpowiedzUsuńLudwiczko w tym się zgadzamy:) Gdyby nie dzieci to urlop byłby tak jak za dawnych lat we wrześniu, bądź w ostatnim tygodniu szkoły. Szlaki są puste, nie ma zbyt wielkiego tłoku na drogach, jest taniej, można cieszyć się ciszą i spokojem, telewizji nie oglądamy, bo nie ma tam nic co by nas zainteresowało, oboje nie lubimy piwa, źle czujemy się na masowych imprezach i wszystko to co jest oferowane dla ludzi, praktycznie nie jest dla nas, bo nie mieścimy się w ogólnie przyjętym szablonie, ale nie czuję się z tego powodu gorsza, pomijana, nie zauważana, każdy (w tym i ja z Małżonkiem) coś tam niesie na swych plecach o czym nie wspominamy , myślę, że kluczem do szczęścia jest cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy i doceniać to co mamy i nie tęsknić do tego czego nie możemy mieć:)) Chociaż przyznam się, że parę ładnych lat zajęło mi pogodzenie się z różnymi rzeczami na które nie mam wpływu. Ludwiko kochana, bardzo dziękuję Ci za ten komentarz, bardzo bym chciała następnym razem porozmawiać dłużej, teraz będę odważniejsza, bo może tego nie widać, ale jestem nieśmiała, w tłumie ginę, mam wrażenie, że palnę jakieś głupstwo, niestety często mi się to zdarza i od zawsze lepiej mi wychodziło pisanie niż mówienie:) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:))
UsuńWiolu widziałam ten film dwa razy i jeszcze chcę. Urlopową labę mam dawno za sobą i już nie pamiętam jak to było ;). Co roku (prawie) odwiedzaliśmy nasze ukochane Świnoujście i podobnie ja Ty znaleźliśmy tam swój azyl i miejsce bez ludzi z pustą plażą. Jednak ten nasz zapomniany PRLowski kawałek ziemi postanowił zabrać i zapełnić hotelami nowy zagraniczny inwestor i spodziewam się, że mojego azylu za rok już nie będzie. Musimy poszukać sobie nowe "nasze" miejsce, (to już będzie trzecie), bo my tak mamy, że lubimy wracać. A wspomnę Ci, że pierwszym miejscem było pole namiotowe w Przybrodzinie nad Jeziorem Powidzkim. Cisza, spokój i dwa razy dziennie przejeżdżająca przez sam środek plaży wąskotorówka. Uwielbiałam tam być. To było miejsce dzikie, takie niekomercyjne, bez atrakcji dla dzieci i kramów z pamiątkami. Tam był mój drewniany pomost i mój azyl. Teraz są pensjonaty... Oj Wiolu wywołałaś wspomnienia. Czekam na Twoje sweterki - chwal się, bo cudnie dziergasz. U mnie nuda, chusty jak zawsze. Każdy ma swojego fioła... ciepło pozdrawiam Jola
OdpowiedzUsuńJolu skąd ja to znam:) Też mamy swoje ulubione miejsca do których wracamy, nad morzem wciąż szukamy dobrej mety na jedzenie i spanie, plażę już mamy:) Z lekkim niepokojem patrzę na coraz większe komercjalizowanie Suwalszczyzny, mam nadzieję, że moje ukochane miejsca wciąż będą dostępne dla każdego:) Bardzo tęsknię za dzierganiem chust, wręcz marzę o kolejnej, a najlepiej o dwóch:))) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:))
UsuńMnie też jest szkoda lata...Czekam na prezentację Twoich sweterków.
OdpowiedzUsuńDobrze, że za rok będzie kolejne:)) Sweterki mam nadzieję już niedługo:))
UsuńNasze wakacje też minęły za szybko... Piękne zdjęcia, bardzo jestem ciekawa sweterków!
OdpowiedzUsuńOd kilkunastu lat mam wrażenie, że każda pora roku następuję za szybko po sobie, wszystko niestety zdaje się pędzić do przodu:( Pozdrowienia:))
UsuńSweterek nr 2 to chyba wiem, co to jest ale jedynki nie zgadłam:) Dziewczyny Ci urosły :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSweterek nr 2 jest bardzo popularny i nie dziwię się, bo świetnie się nosi:)
UsuńŚliczne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuń"Długi wrześniowy weekend" muszę przetestować. Oj, ja też zawsze kupowałam sobie jakąś książkę z okazji wyprawki dla dzieci. :)
Pozdrawiam
PS. Nie mogę się doczekać zdjęć - obrabiaj, obrabiaj. :))
Pójść do księgarni i nie wyjść z książką to grzech:)) P.S. Już obrobiłam, teraz jeszcze sklecić jakiś tekst:))
UsuńZazdroszczę nadmorskiego urlopu, wcale nie wyglądasz na zmęczoną plażowaniem ;)) Trzymam kciuki za zdjęcia sweterków, a na razie podziwiam Twój przepiękny bukiet na koniec lata. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUśmiechałam się do zdjęcia dla niepoznaki:)) Jak mawia porzekadło, wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej:)))
Usuń