Dziś z okazji środy z książką (odsyłam do bloga Magdy po szczegóły klik) chciałabym opowiedzieć Wam o ostatnio przeczytanej książce. Było o niej głośno zanim jeszcze się ukazała, przeczytało ją już miliony ludzi, w tym i ja. Jest to "Historia pszczół" norweskiej pisarki Maji Lunde. Akcja dzieje się w trzech płaszczyznach, w roku 1857 w Anglii, współcześnie w 2007 roku w Stanach Zjednoczonych i 2098 roku w Chinach. Prawie 250 lat historii pszczół. Jestem prawie pewna, że wszyscy znają słynne stwierdzenie Alberta Einsteina „jeśli z Ziemi zniknie pszczoła, człowiekowi pozostaną tylko cztery lata
życia; nie ma więcej pszczół, nie ma więcej zapylania, nie ma więcej
roślin, nie ma więcej zwierząt, nie ma więcej ludzi…” Zaczynając chronologicznie, historia opowiada pierwsze próby zapanowania nad tymi owadami, pierwsze konstrukcje nowych uli pozwalających na bardziej efektywną i wydajną gospodarkę pszczelarską. Gdy wydaje się, że człowiek wie już wszystko o hodowli i zwyczajach pszczół, te małe stworzenia zaczynają nagle z niewyjaśnionych przyczyn ginąć. Koszmarem każdego hodowcy jest zobaczyć kilkaset swoich uli pustych, cisza na na takiej plantacji aż boli, a widok opuszczonych królowych, zostawionych na śmierć głodową rozdziera serce. W 2098 r pszczół już nie ma. Ostatnia padła w 2045 roku. Ludzkość musiała stawić czoła zupełnie niewyobrażalnym problemom. Najlepiej poradziły sobie Chiny, gdzie wielkie połacie pól, zamienionych na plantacje jabłek i grusz funkcjonują dzięki ręcznemu zapylaniu kwiatów. Fascynująca historia, oczywiście zarwałam ze dwie noce, tak mnie ciekawiła a zarazem przeraziła ta historia. Czy ludzie wyciągną wnioski z tej opowieści? Czy da się odwrócić bieg historii? Czy "najtaniej" i "najwięcej" to dwa najważniejsze słowa w naszej erze? Chciałabym wierzyć, że jeszcze nie jest za późno. Polecam bardzo!
Aktualnie na drutach dalej sweterek z poprzedniego tygodnia. Rękawy już zrobiłam i grzecznie dziergam poły korpusu. Na razie bez większych niespodzianek. Pierwsze przymiarki wypadły pozytywnie, więc jestem dobrej myśli:)
Chusta już zblokowana, nitki pochowane, będzie prezentem dla pewnej osoby:)
W pięknych okolicznościach przyrody została szczęśliwie obfotografowana. Na szczęście roje wszelkich owadów, trzmieli, pszczół i innych, które tam grasowały napawały mnie optymistycznie po tej lekturze.
Ci którzy śledzą moje konto na instagramie, wiedzą już, że długo wyczekiwany rower dojechał szczęśliwie. Kto by pomyślał, że rama i dwa kółka mogą dać mi tyle szczęścia. Radość jest nie do opisania, zmienił mi się komfort jazdy, po szutrach sunie niczym strzała, gdy jadę po asfalcie lub po ścieżkach rowerowych wydaje tak piękny dźwięk, że gęba mi cieszy na samą myśl o jeździe. Oto on, mój niezastąpiony przyjaciel rowerowych wycieczek:)))
Waży tyle co nic, w końcu bez wypluwania płuc podjeżdżam pod górki większe i mniejsze, których u nas bez liku. Generalnie jestem w rowerowym raju:))
Kilka fotek z wczorajszej wyprawy na Górę Zamkową. W końcu, już jak mam czym, to pojeździłam po "szczycie", z tej radości nawet ze trzy razy okrążyłam prastare siedlisko Jaćwingów, jeżdżąc po kamieniach, które są pozostałością po murach obronnych ostatniej twierdzy Jaćwingów.
Sprawy osobiste powoli się prostują, jestem pozytywnie nastawiona na przyszłość, chociaż staram się już nic nie planować, z drugiej strony, to naprawdę nie muszę nigdzie wyjeżdżać, zobaczcie w jak pięknym miejscu jest mi dane żyć:)) Ilekroć opuszczam granice miasta sama nie mogę wyjść z podziwu nad tak wielką wirtuozerią twórczą, jeżeli chodzi o powstanie tego kawałka ziemi. Nic mi więcej do szczęścia nie trzeba:)) (Pod warunkiem, że wszyscy są zdrowi)
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie i zapraszam na dniach na prezentację chusty w najbardziej nieokreślonym kolorze świata:)))
Przepięknie tam masz u siebie :) Rower pierwsza klasa... Ja niestety kupiłam kiedyś dobry rower, ale trochę za ciężki... No ale on jest do jeżdżenia, nie noszenia, jak sobie tłumaczę...
OdpowiedzUsuńIle ja się rowerów nanosiłam (mieszkałam na czwartym piętrze bez windy)! Jakbym miała taki leciutki jak ten teraz może nie miałabym bicepsów jak Serena Williams:) Na lekkim rowerze zawsze lżej się jeździ, a ja przecież straszny leń jestem:))) Pozdrawiam:)
UsuńNo widzisz, a ja z taką euforią kupowałam swój rower, że ominęłam to, że chciałam lekki... no to waży słusznie. Ale i tak się fajnie nim jeździ, a teraz nie muszę już ciągać, bo windę mam :)
UsuńChyba dobrze, że tej książki prawdopodobnie nie ma w mojej bibliotece. Długo bym o niej myślała, nad zachłannością dużych korporacji, nad sensem tego wszystkiego, nad głupotą ludzką... Siedzę w tych tematach dość mocno i nie ma dnia, abym się nie zastanawiała... dokąd to wszystko zmierza?!
OdpowiedzUsuńSweterek zapowiada się świetnie, jak zresztą wszystko co zaczarujesz swoimi paluszkami :) Piękny i pracochłonny prezent uszykowałaś dla ktosia.
Twoje zdjęcia to istna poezja, no a bicykl, mucha nie siada :)
Moim zdaniem takie książki trzeba czytać, od tego problemu nie uciekniemy, ten problem już istnieje, ludzie już zapylają ręcznie kwiaty, bo pszczoły niestety umierają, wizja z przyszłości jest przerażająca, i choć to fikcja literacka, to czasami zastanawiam się czy nie idziemy niestety w tym kierunku, kto jak kto, ale Ty wiesz o tym najwięcej. Buzia i miziaki:))
UsuńPięknie tam masz:) Mi też chodzi po głowie zakup roweru ale to na jesień bo może trafię na jakąś fajną wyprzedaż:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:)) Największe wyprzedaże chyba są na przełomie roków, jak wchodzą nowe kolekcje, jak z samochodami:)) Życzę Ci abyś znalazła swój:)))
UsuńRower wygląda pięknie i pięknie też pewnie się na nim jeździ, jak piszesz. Teraz jak nic trzeba wydziergać pasujący do niego czerwony sweterek :) Wiolu, u Ciebie tak pięknie, że nie dziwię się, że jesteś zakochana w tej Suwalszczyźnie :))) Byłam tam kiedyś i też byłam zauroczona :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)))
Wiesz, że o tym myślałam:) Piękny czerwono czarny sweterek, oddychający na rower, jedyny i oryginalny, pasujący do ramy:)) Będę myślała o tym bardziej intensywniej:))) Pozdrawiam:))
Usuńach jak pięknie:) rozmarzyłam się bardzo....bo pomijając widoki, cała reszta u Ciebie jest taka magiczna i inspirująca....gdybym była kotem penie bym teraz mruczała najgłośniej jak się da:))
OdpowiedzUsuńwszystkiego dobrego:)
Aniu, dziękuję:) Teraz to ja chętnie bym pomruczała z radości, gdybym była kotem:))) Pozdrawiam Cię serdecznie:)
UsuńProszę proszę - jaka siłaczka. Ja też chcę taki rower!!!!
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie waży nic, nie trzeba żadnego wysiłku by go podnieść:)) To jest jedna z jego wielu zalet, jazda to sama przyjemność:) Pozdrawiam:))
Usuńrobótki przyciągają wzrok, rower świetny - ja też lubię wycieczki rowerowe i planuję zakup już nowego roweru ale jeszcze nie w tym sezonie ;) a jeśli chodzi o pszczoły to na szczęście mają się dobrze - wiem coś o tym :) choć nie ukrywam, ze jest ich trochę mniej, ale żeby takie katastroficzne myśli - to nie...nie.... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu, życzę Ci aby nowo kupiony rower dał Ci tyle frajdy co mój mi:)) Ja już w brzuchu pedałowałam, więc rower jest dla mnie jak przedłużenie ciała, uwielbiam jeździć po prostu:))) Miejmy nadzieję, że pszczoły będą żyły w zdrowiu i nic im się nie stanie, tego się trzymajmy:))
UsuńNie mogę doczekać się, żeby zobaczyć ten nieokreślony kolor :) Przecudne zdjęcia Wiolu! A rower boski!
OdpowiedzUsuńPostaram się jak najszybciej:)) Ciężko się zmobilizować jak tyle pasji i zainteresować człowiek ma w sobie:)) Pozdrawiam:)
UsuńPiękne zdjęcia tych okolic. Roweru zazdroszczę. Pozdrawiam ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję:))) Również pozdrawiam:)
UsuńA ja Ci zazdroszczę tras rowerowych "za płotem". Rower super ! Używaj go jak najczęściej:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Rzeczywiście jest gdzie pojechać, jest co oglądać i nie ma tłoku:)) Codziennie jeżdżę rowerem, bo po prostu to lubię i na pewno nie będzie stał bezczynnie:))
UsuńZa każdym razem popadam w zachwyt, jak widzę te piękne widoki u Ciebie na blogu :)
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio kupiłam rower, ale obawiam się, że jedną ręką to go nie uniosę ;p Ile Twój rumak waży? I co to za model?
Dziękuję bardzo:) Rower jest spełnieniem marzeń o nicnieważeniu w moim zasięgu cenowym, waży 10,5 kg, http://velo.pl/rowery/gorskie-sztywne/cross-country-29/accent/peak-29-pro-2016 tutaj był kupiony, raz się żyje, a jeździ się bosko:))
UsuńWow! niezłe cudo! Mam nadzieję, że mój kolejny rower będzie chociaż trochę podobny ;p Jak dzisiaj zacznę oszczędzać, to akurat jak swoją Dżesikę zajeżdżę, to będzie :D
UsuńNa razie nie chciałam w tak wysoki pułap cenowy celować, bo najpierw to trzeba się dobrze nauczyć jeździć ;p
Ale... Zazdroszczę :D
Zadałam pytanie na Insta nie czytając tego wpisu. Pięknie się dzieje u Ciebie. Rower cudny, a jeździć masz gdzie, jak widzę, bo tereny są przepiękne, odludne z trasami. Zazdroszczę takiej mnogości zieleni wokół. Buziaczki ślę.
OdpowiedzUsuńFantastyczny rower :-) Podjeżdżać pod górkę bez wyplucia płuc... moje marzenie ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne widoki i wspaniałe zdjęcia prac.
Nie mogę się doczekać na zdjęcia z najnowszej sesji zdjęciowej :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Najtaniej... działa na mnie jak płachta na byka, niestety. Może dlatego, że prowadzę działalność usługowo-handlową i wiem ile chcę za wykonaną pracę, wiedzę, towar...
OdpowiedzUsuńRobótkowo u Ciebie jak zwykle się dzieje i to jeszcze jak pięknie się zapowiada :)
A jeśli chodzi o tereny w Twoich okolicach to zazdroszczę Ci Twojego miejsca na ziemi. Przepiękne okolice masz wokół siebie.
A rower... cud, miód i malinka :) Błoto, kamienie, piaski Ci teraz niestraszne :)
Pozdrawiam serdecznie.
Ale jesteś atletką, moja droga! Żeby tak rower siup do góry jedną ręką?... *^v^*
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje maszyna, to na pewno wielka przyjemność na nim jeździć. Przypomniała mi się moja sobotnia wycieczka na rozklekotanym rowerze miejskim z trzema niezaskakującymi przerzutkami, blech....
Bardzo zaciekawiłaś mnie książką, chętnie bym ją przeczytała. I te Twoje klimatyczne zdjęcia... Bardzo mi się spodobało, co napisałaś o swojej okolicy. Nie każdy umie docenić i zauważyć piękno, które ma blisko siebie. Cudowne jest także, że potrafisz nieustannie się tym zachwycać. Wspaniała cecha.
OdpowiedzUsuńOj jakie cudne zdjęcia - chętnie znowu odwiedziłabym te piękne rejony ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuję za potwierdzenie że warto książkę przeczytać. Temat bardzo ciekawy zwłaszcza że ostatnio zgłębiałam wiedze o pszczołach i tym jak żyją i funkcjonują a wszystko zaczęło się w mojej głowie od pytania "skąd się bierze królowa?"
OdpowiedzUsuńzdjęcia jak zwykle piękne!!
Wszystko piękne u Ciebie, jak zwykle zresztą☺
OdpowiedzUsuń