O książce w najważniejszym dniu w roku.

czwartek, 26 maja 2016
data:post.title
Gdy po raz pierwszy ujrzałam w witrynie w księgarni w sąsiedztwie tę książkę, pomyślałam, że dzieli mnie tylko kwestia czasu od przeczytania jej. Z okładki patrzy na nas kobieta o hipnotyzującej urodzie, jak już raz spojrzysz jej w oczy, wrócisz i kupisz:) Trochę czasu minęło od premiery, ale w końcu udało mi się zakupić wersję papierową. Słusznych rozmiarów i z ogromną ilością zdjęć w środku.


 Sama książka to gotowy materiał na film. Możemy poznać życie Anny Dymnej od dzieciństwa, trudnych wyborów po zdaniu matury (panna Anna wcale nie miała zamiaru zostać aktorką), fascynujące życie studenckie i pierwsze kroki w filmie i teatrze, wreszcie wielka, prawdziwa miłość życia - Wiesław Dymny,  wspólne życie z prawdziwym artystą, ale i człowiekiem uwikłanym w wyniszczający nałóg, fascynującym, budzącym strach a jednocześnie niezwykle wrażliwym. Wczytamy się w ciąg tragedii, które będą towarzyszyły aktorce przez dłuższy czas. W końcu upragnione macierzyństwo i przemyślenia na temat zmienionego wyglądu. I chociaż Pani Ania najbardziej znana jest z roli Ani Pawlakówny z filmów o Kargulu i Pawlaku, Marysi Wilczurówny ze Znachora, czy Barbary Radziwiłłówny, to myślę, że jej życiowa rola to pomoc innym. Pomoc najbardziej słabym, nie rokującymi zbyt dobrze dla państwa i społeczeństwa, pomoc ludziom z niepełnosprawnością intelektualną, często pozostawionych samym sobie, samotnym bez prawa do szczęścia, do leków często ratujących życie. Postać pani Ani fascynowała mnie od zawsze, tak jak fascynująca jest jej uroda, talent, wybitne osiągnięcia teatralne i filmowe, i niezwykłe jak na dzisiejsze czasy podejście do życia, zawodu aktora i drugiego człowieka. No i uwielbia jeździć rowerem:))) Polecam!

Na drutach  wciąż ta sama chusta. Wypad w weekend do Warszawy trochę spowolnił mi obroty, ale zostały mi ostatnie 24 rzędy. Oby szybko poszło:) Kolor jak zwykle trudny do określenia i uchwycenia, raz wpada w róż, raz w beż, wszystko to chyba zasługa zawartości jedwabiu w składzie włóczki.



Dziś jest dzień wyjątkowy. Chociaż umowny, wszak matką się jest na co dzień od rana do nocy, nawet we śnie, do śmierci. Zastanawiałam się czym jest dla mnie macierzyństwo i do czego pokrótce go przyrównać. Kto śledzi moje konto na instagramie i FB już przeczytał, moją krótką refleksję, ale pozwólcie, że jeszcze raz się powtórzę, hmhmh... Być mamą, to zdobywanie wciąż kolejnych szczytów, czasami ostro w górę, czasami z asekuracją, ale osiągnięcie wierzchołka rekompensuje każdy trud, a widok ze szczytu zawsze zapiera dech w piersiach. Tak to widzę:)






 Zdaję sobie sprawę, z tego, że to kim, a może jaka dzisiaj jestem zawdzięczam w dużej mierze swojej mamie i choć nie jestem w stanie dorównać jej matczynemu kunsztowi, to chciałam podziękować Ci mamo za wszystko, a przede wszystkim za to, że mimo dobiegania do czterdziestki wciąż masz dla mnie czas, wciąż dajesz mi odczuć, że jestem (po równi z braćmi) najważniejsza dla Ciebie, że wciąż przedkładasz nas przed siebie, dziękuję za najlepszy chleb, wegetariańskie pasztety, najpyszniejszą lemoniadę i najbardziej mokre torty. Mam nadzieję, że już swoje wszystkie szczyty związane z nami zdobyłaś i podziwiasz teraz to kim dzięki Tobie jesteśmy:))) I już żeby się zupełnie nie rozkleić, pokażę Wam jaką dziś dostałam niespodziankę od Młodszej. Sama zaprojektowała i wykonała, w zupełnej tajemnicy:))


Rozczuliła mnie:))) Prezent mocno praktyczny, ale bardzo przydatny:)


Drogie koleżanki, z okazji Dnia Matki, życzę Wam samych szczęśliwych dni, niech dzieci dorastają nam w szczęściu, kochajmy je i wspierajmy, dajmy z siebie więcej niż możemy, bądźmy obok a jak będą chciały się usamodzielnić, pozwólmy im na to, bo dzieci są najważniejsze:) Nie życzę Wam siły i cierpliwości, bo tego mamy wciąż w ogromnych i chyba niewyczerpalnych ilościach:))

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie

Wiola




4 komentarze

  1. Wiola to co napisałaś o swojej mamie bardzo mnie wzruszyło. To cudowne czuć, mimo iż jesteśmy już dorośli, że dla naszych mam, rodziców dalej jesteśmy ich kochanymi małymi dziećmi.
    Ja również jak zobaczyłam książkę o Annie Dymnej to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Jak już się dorwałam to nie mogłam się oderwać. Cudowny człowiek. Oby więcej takich na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, dziękuję:) Mama jest przy mnie zawsze i zawsze można na nią liczyć, sama nie wiem kiedy ten czas zleciał, ale tak jak powiedziałaś my zawsze będziemy tymi małymi berbeciami, i same powielamy ten schemat, co wcale nie jest takie złe:) Książka rewelacyjna, uwielbiam biografie, uwielbiam czytać o prawdziwych ludziach i ich historiach, od tej jak też wspomniałaś trudno się oderwać, choć ma kilka kartek:) Pozdrowienia:)

      Usuń
  2. Piękny post - książkę zaliczyłam - warto ! pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń