Pomysł na pastę powstał zupełnie przypadkowo. Moja mama nie może jeść nabiału i któregoś dnia żaliła mi się, że co to za życie jak nie można zjeść chleba z masłem, a "masło" które może jeść jest obrzydliwe w smaku. Postanowiłam sobie za punkt honoru przekonać ją, że można żyć bez masła, a nawet przestać za nim tęsknić. Tak oto powstała (jedna z wielu ostatnio) pasta ze słonecznika i papryki, moja ulubiona. Chociaż zanim została moja ulubioną, przeszła lekki tuning. Korzystałam z tego przepisu (klik)
PASTA ZE SŁONECZNIKA Z PAPRYKĄ
125 g pestek słonecznika
1 papryka czerwona
20 g koncentratu pomidorowego
pół łyżeczki curry
pół łyżeczki soli
3 łyżki oliwy
Pestki namoczyć na noc. Paprykę upiec w piekarniku, aby zdjąć skórkę. Wszystkie składniki zmiksować w blenderze na gładką masę, przełożyć do słoika i gotowe:)
Na zdjęciu widzicie dwa słoiki, pasta z powyższego przepisu to ta jasna.
Wyszła lekko luźna, łagodna w smaku i oczywiście smaczna.
Ciemniejsza wersja powstała w wyniku modyfikacji pierwszej i jest zdecydowanie smaczniejsza. Opierałam się na poprzedniej recepturze
PASTA ZE SŁONECZNIKIEM Z PAPRYKĄ WĘDZONĄ I PIECZONĄ
125 g słonecznika namoczonego
1 papryka czerwona
pół łyżeczki curry
pół łyżeczki wędzonej papryki w proszku łagodnej
pół łyżeczki soli
2 łyżeczki oliwy (u mnie z orzechów włoskich)
szczypta majeranku
szczypta majeranku
Tym razem pestki upiekłam razem z papryką. Pestki wyciągnąć, gdy się zrumienią. Paprykę obrać ze skórki. Wrzucić wszystkie składniki do blendera, zmielić na gładką masę. Zapach unosi się nieziemski. Pastę można od razu smarować na chleb:) Prawda, że mało skomplikowane?
Kolor bardziej wyrazistszy, podobnie jak smak, ale nie pikantny, po prostu wspaniały. Nie muszę mówić, że pasta znalazła wielu amatorów, nie wytrzymała w lodówce przepisowych 7 dni zdatnych do spożycia:)
Musicie mi uwierzyć na słowo, że kanapka była tak pyszna, jak pięknie wygląda na zdjęciu. Pasta na stałe weszła do naszego jadłospisu
Przepis doskonale wpasował się we właśnie trwający Tydzień Weganizmu, może ktoś da się namówić?
A poza tym, część z Was już wie, że moja Młodsza wróciła wczoraj z przedszkola z gorączką, nad ranem dochodzącą do 40 st. Także działo się w nocy, oj działo, po obudzeniu na buźce i plecach, zauważyłam kilka krostek, także ospa. W tym miejscu dziękuję niezwykłemu Konsylium Lekarskiemu, które zebrało się na FB, aby mi trochę pomóc w doborze odpowiednich smarowideł na krostki oraz wesprzeć duchowo. Dziękuję Wam! Młoda kontynuuje tradycję rozkładania się na wszelkie Święta i długie weekendy, jest dzielna i nie tyka krostek, choć mówi, że swędzi, także wszelkie moje plany wzięły w łeb, nie podziergam, nie pojeżdżę rowerem, zdjęć udziergów nie zrobię (nawet mi się nie chce) w domu robi się już lekki bałaganik i tak spędzimy najbliższe dwa, trzy tygodnie, ale mama coś tam dziecku wymyśli, aby się nie nudziło, a i dziecko po mamie odziedziczyło kreatywne talenty, na pewno będziemy piec ciastka, coś tam polepimy, porysujemy, powycinamy, pokleimy i jakoś nam zleci:)))
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie:)
Wiola.
Dzieki za przepis, zapowiada się smakowicie, już sobie go zapisuję :) Dorkas
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Jeżeli jesteś Zwolennikiem jarskiego jedzenia, lub "wynalazków", jak to określa mój tata, to się nie zawiedziesz:) Ja wszelkie wynalazki uwielbiam, uwielbiam też je wynajdywać i wypróbowywać:))) Smacznego:)
UsuńNo, niezły wynalazek :))) O takiej paście to jeszcze nie słyszałam, też już sobie zapisałam, bo wygląda cudnie i wierzę Ci na słowo, że też cudnie smakuje :)
OdpowiedzUsuńZdrówka dla córci :)
Dziękuję za świetne przepisy :) Niedawno do potrawy wegańskiej robiłam "śmietankę" ze słonecznika, więc taki zmielony też będzie smakował...a wędzoną paprykę kupiłam niedawno, z ciekawości i za bardzo nie wiedziałam jak jej używać, no i teraz już wiem :))) Córeczce życzę zdrowia i wytrwałości.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komuś się przydaje:) Wędzona papryka bardzo podnosi walory smakowe wielu potraw, często dodaję ją do dyżurnej mojej potrawy obiadowej z soczewicy i warzyw ze słoika (złożonych przez moją mamę) Pozdrawiam serdecznie:)
Usuńszkoda, że u nas pasty nie idą... ech... ale smaka narobiłaś :)
OdpowiedzUsuńMoje cholery też nie jedzą, ale my wciągamy ze smakiem, im próbuję robić w wersji słodkiej , Starsza już ma za sobą pierwszy słoik domowej nutelli:))
UsuńMuszę ją wypróbować. Kiedyś robiłam wegański smalec i strasznie się nim zajadaliśmy, więc może ta pasta przypadnie nam do gustu.
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka dla córci :)
Monika, dziękuję:)) Nie wiem, czy mi starczy życia na wypróbowanie wszystkich przepisów, wydzierganie kolejki z ravelry, przeczytanie wszystkich książek i odwiedzenia tych wszystkich miejsc o których marzę, miejmy nadzieję, że choć kilka z nich uda się zobaczyć, smalec też muszę wypróbować, chociaż nigdy mnie nie ciągnęło, bo zawsze odstraszała mnie ta nazwa:))) Uściski:)
UsuńWspaiałe składniki, zdecydowanie muszę spróbować :) Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, banalne wykonanie, a smak nieziemski! Polecam:)
UsuńDzięki za przepis - chętnie kiedyś wypróbuję :). Już niemal od roku nie używam masła, a chleb smaruję różnymi pastami. Dobra i prosta jest też pasta z pestek dyni - szklankę pestek dyni namoczyć na kilka godzin, dwie cebule pokroić i zeszklić na oliwie, a następnie zmiksować z odsączonymi pestkami, doprawić do smaku. Bardzo dobrze komponuje się z dodatkiem kiszonego ogórka :).
OdpowiedzUsuńZdrowia dla córci!
Dynia ze względu na swoje prozdrowotne i wszechstronne zastosowanie na pewno zagości na moim chlebie:) Zdumiewa mnie fakt, że tak pyszne rzeczy są tak nieskomplikowane w przygotowaniu, o maśle można zapomnieć:))) Pozdrawiam:)
Usuńspróbuję i ja- pytanie tylko mam czy ta pasta długo może stać w słoiku? rozumiem że w lodówce?
OdpowiedzUsuńgorączkę tak wysoką ostatnio przerabiałam u młodego, aż pogotowie wezwałam bo nie spadała a dziecię mi przez ręce leciało, na szczeście po trzech dniach samo przeszło bez żadnych objawów, mam nadzieję, że córce już jest lepiej, pozdrawiam
Ania, można trzymać przez 7 dni w lodówce, u nas szybko jej nie ma, a ja jeszcze obdzielam wszystkich naokoło, a tak w ogóle to właśnie wróciliśmy z SORu:( I wszystkiego człowiekowi się odechciewa, nie cierpię gdy Młoda choruje, kosztuje mnie to kilka lat życia, takie jedno jej chorowanie, pozdrawiam:)
UsuńCoś mi się zdaje, że się skuszę na taką pastę. :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, na zdrowie:)
UsuńPestki już się moczą ale mam jeszcze małe pytanie. Czy w drugim przepisie celowo nie ma koncentratu pomidorowego czy tylko zapomniałaś go dopisać?
UsuńW drugim podejściu nie użyłam koncentratu, bardziej mi smakuje wersja paprykowa, ale to już kwestia upodobań, jeżeli lubisz posmak pomidorów, jak najbardziej możesz dodać, lub dodaj do jednej części i zobaczysz, czy Ci smakuje z koncentratem, czy bez, pozdrowienia:)
Usuńteraz dopiero dotarłam do wpisu o ospie.
OdpowiedzUsuńpasta brzmi intrygująco! chyba wypróbuję.
Pasty brzmią przepysznie! Szczególnie ta z wędzoną papryką, moją ukochaną pastę z fasoli też udoskonaliłam tą przyprawą. *^v^*
OdpowiedzUsuńWspółczuję Twojej córci ospy! Byle się nie drapać, to da się jakoś przeżyć. Byle się nie drapać...
Pycha! Zrobiłam obie wersje i obie są pyszne! Dziękuję Wiolu!
OdpowiedzUsuńCzytając pierwszy przepis pomyślałam, że przydałoby się turbodoładowanie a w drugim dokładnie jest to co lubię. Zaskoczyło mnie, że nie ma czosnku ani cebuli (na które jestem uczulona).
OdpowiedzUsuńNie jem mięsa od 9 miesięcy a nabiału powinnam unikać. Nie wiedziałam, że jest tydzień wegetarianizmu.