Młodsza dalej w domu, więc komputerowe życie mocno ograniczone, a poza tym miałam bardzo dobrą książkę a i na drutach sporo się działo, więc same rozumiecie:)
Sukienka już zblokowana , wysuszona , tak samo jak dwie wersje komina Rene, ale wciąż czekam na zgranie się trzech najważniejszych elementów potrzebnych do zrobienia zdjęć , najważniejsze to pogody , nie mglistej , nie słotnej , nie ciemnej , wolnego czasu Małżonka i mojego i ewentualnie lepszego niż zwykle wyglądu, co przy chorym dziecku , budzącym się co parę godzin w nocy od czterech tygodni raczej jest trudnym do zrealizowania. Ale dość narzekania, mam nadzieję , że w najbliższych dniach stanie się jasność (choć przez chwilę), a my będziemy mogli wybrać się na jakiś fajny spacer:)
Na drutach aktualnie kolejny test i co najdziwniejsze nie dla mnie:) Ale fajnie mi się robi, wprawdzie przybywa jej mało , ale najważniejsze , że do przodu.
Jest środa (klik) , więc czas na lekturę. Właśnie przeczytałam "Lawendowy pokój" Niny George. Książkę, która ma chyba tyle samo zwolenników , co przeciwników. Opowiada o księgarzu Jeanie Perdu , który nie jest zwykłym księgarzem, potrafi on "dobrać" odpowiednią książkę na odpowiedni nastrój dla każdej osoby, inną dla nastolatki, inną dla kobiety , którą poniża mąż , a inną dla męża niewiernej żony, jeszcze inną dla zakochanych. Książkę na dobry sen i na złamane serce, słowem książkę na każdą chorobę duszy. I chociaż tak dobrze zna się na ludzkich bolączkach , sam sobie nie potrafi pomóc i wciąż jeszcze nie może pogodzić się z rozstaniem z ukochaną kobietą, rozdrapując i rozpamiętując wciąż na nowo ich zagadkowe rozstanie sprzed dwudziestu lat. Nie będę opisywać dalszej fabuły, powiem tylko , że książkę specjalnie dozowałam sobie w małych ilościach , aby za szybko się nie skończyła. Zdecydowanie należę do zwolenników tej powieści, nie przerażały mnie nawet obszerne opisy przyrody, może dlatego , że w wielu miejscach tam opisywanych miałam przyjemność być. Więc niejako do wyobraźni dochodziły do głosu również wspomnienia tego szczególnego światła, koloru morza i wszystkich tych rzeczy, które mogłam zobaczyć, poczuć , a nawet posmakować. Nie jest to taka typowa książka o Prowansji, Prowansja jest tam tylko tłem , chociaż bardzo istotnym. Jest to książka przede wszystkim o utraconej miłości , próbie zaakceptowania i zmierzenia się z odrzuceniem, a jednocześnie książka o próbie otworzenia się na drugiego człowieka, o podróży w głąb siebie i poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące życia. Może się nie znam na książkach , może to jest po prostu kolejne czytadło , ale mi się podobało i z przyjemnością podróżowałam razem z głównym bohaterem i jego przyjaciółmi (którzy po drodze dołączyli do niego) nie tylko w tę podróż po Francji , ale i w podróż w głąb siebie.
Dziś już kończę , wyjątkowo zamieszczając tylko jedno zdjęcie. Dziękuję serdecznie za wszystkie tak bardzo miłe komentarze z poprzedniego posta i pozdrawiam wszystkich serdecznie:))
Wiola
Twój blog jest jednym z niewielu, w przypadku których kiedy widzę w poście dużo treści niezwiązanej z robótkami, to nie zamykam ;) Dobrze się Cię czyta, a kiedy opisujesz książkę, to zaraz mam ochotę po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A to jest naprawdę bardzo miły komplement, a Twoje słowa przechowam w pamięci i odtworzę , gdy będę miała doła, albo pomyślę , że jestem kompletnie do niczego, dziękuję:)))
UsuńWiolu tak ślicznie opisałaś tą książkę, że mam wielką ochotę po nią sięgnąć. Sukienka zapowiada się baaardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka życzę córci !!!
Jolu , dziękuję:) Jeżeli po nią sięgniesz , to mam nadzieję , że się nie zawiedziesz:)
UsuńOj choroby dzieci to potrafi wykonczyc rodzicow. A to ciekawy ten ksiegarz co potrafi dobrac czlowiekowi wlasciwa ksiazke. Wiola, wiesz ktos fajnie powiedzial (nie pamietam jak dokladnie to bylo sformuowane), ze wlasciwie ksiazki odnajduja nas wtedy, kiedy przychodzi na nie odpowiedni moment. Troche na zasadzie: dobre rzeczy przychodza do tych, ktorzy potrafia czekac. pozdrawiam serdecznie BEata
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie , że to stwierdzenie dotyczy nie tylko książek, ale każdej dziedziny naszego życia, od książek , przez muzykę, ludzi , hobby też:) i skończywszy na najważniejszym , na miłości, masz rację , żadnej z tych rzeczy nie szukałam, te najlepsze przychodziły same, nie proszone, ukradkiem wślizgując się w moje życie, pozdrawiam serdecznie:))
UsuńJestem bardzo ciekawa Twojej wersji sukienki :) Mam nadzieję, że sesja wkrótce...
OdpowiedzUsuńJa też:) Zdjęcia zaplanowane w piątek i mam nadzieję , że będzie chociaż trochę światła, na razie jest wszechogarniająca mgła, ale bądźmy dobrej myśli, pozdrawiam:)
UsuńMoja Droga, czekam więc niecierpliwie na wszelkie sesje fotograficzne, które za każdym razem mnie zachwycają. Powieść trzymałam w ręku przy okazji krakwoskich Targów Książki, ale ostatecznie odłożyłam na półkę, a tu widzę, że chyba by mi się spodobała :) Ni straconego - koleżanka ją kupiła :) Pozdrawiam, K
OdpowiedzUsuńDobrze jest gdy ma się z kimś powymieniać książkami, jest ich tyle , że człowiekowi zabrakłoby chyba życia i pieniędzy , żeby je wszystkie przeczytać:)
UsuńŚliczne warkocze, uwielbiam warkocze!
OdpowiedzUsuńMuszę reaktywować mój iRiver ;)
Ja też:) Patrzyłam co to takiego jest ten iRiver, i zobaczyłam,że jest to jakieś strasznie futurystyczne pudełko z zapewne mega możliwościami:)
UsuńŚwietna recenzja, a sukienki jest bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Jeżeli chodzi o sukienkę to powiem szczerze, że mam tremę:)
UsuńWiolu - przede wszystkim życzę córeczce powrotu do zdrowia! Współczuję tego nocnego wstawania - też tak miałam, ale tylko przez trzy noce. Strasznie jestem ciekawa tej sukienki i kominów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Asia
Asiu, moja ma pseudokrztuścowy kaszel nocny, co godzinę, choruje już czwarty tydzień, od dwóch tygodni w formie zaostrzonej, oczywiście wszystko pod kontrolą lekarską, ale strach jest i oczywiście oczy na zapałki, najbardziej żal Młodej, bo jest już umordowana tym podduszaniem się nocnym, ale nic nie możemy przyspieszyć oczyszczania się zatok, jak do jutra nic się nie zmieni pozostaną niestety antybiotyki, których zarówno my jak i nasza Pani Doktor za wszelką cenę chcielibyśmy uniknąć, także trzymaj kciuki! Na jutro wstępnie zaplanowane mamy zdjęcia i coś mi się widzi , że będą one we mgle:(
UsuńAleż jestem ciekawa tej sukienki!!!Mam nadzieję,że szybko uda Ci się zrobić sesję zdjęciową i pokażesz:)))Dużo zdrówka dla Twojej córeczki.Pozdrawiam ciepło:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Zdjęcia na pewno będą jutro, co z nich wyjdzie ,zobaczymy:)
UsuńKsiążekę dopisałam sobie do listy.
OdpowiedzUsuńTe warkocze na zdjęciu są cudne. Dawno nie robiłam nic takim wzorem. Chyba coś wymyślę, zrób zdjęcia i pochwal się całością.
Powyższe warkocze są o tyle fajne, że bardzo łatwo jest zapamiętać wzór i niejako z marszu iść dalej do przodu, zdjęcia już niedługo:)
UsuńOstatnio często "Lawendowy pokój" pojawia się na blogach i coś bardziej mnie do niego ciągnie. Bardzo podoba mi się pomysł księgarza-lekarza dusz, ale z drugiej strony boję się, że wątek miłosny będzie zbyt ckliwy...
OdpowiedzUsuńWspółczuję choroby córki. Mogę się tylko domyślać, że ciągłe pilnowanie w nocy, czy z dzieckiem wszystko w porządku. Mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy i zobaczymy kolejny wspaniały efekt sesji zdjęciowej ;)
Ja na stałe śpię z Młodszą w jednym pokoju, więc jakoby mam ją na oku:) Jeżeli chodzi o książkę , to zawsze można przedłużający się wątek opisowy pominąć, albo czytać co trzecie czwarte zdanie, ja tak robię, jak mnie coś za bardzo nudzi, w ten sposób pomijam mniej ciekawe fragmenty z książki, nie porzucając jej pochopnie zbyt wcześnie:)
UsuńPiękne warkocze :-) Kilka dni nie miałam dostępu do internetu i miałam nadzieję, że pokazałaś sukienkę... ;-) doczekać się nie mogę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Kasiu, pogoda płata figle, ale jutro jedziemy, pewnie we mgle, ale to nic, też może być ciekawie:)
UsuńCZEKAM NA SUKIENKĘ WOBEC TEGO DALEJ:)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo:)
UsuńA ja czekam z niecierpliwością na zdjęcia! Recenzję pominęłam, bo jestem w trakcie czytania tej właśnie książki ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie zdradzam treści książki, bo co to byłaby za przyjemność czytania:) Koniecznie podziel się wrażeniami, a zdjęcia czy będzie pogoda , czy nie powstaną jutro, oby tylko nie padało:)
UsuńCieszę się, że będą zdjęcia. ... a wiesz, że moja sukienka już też wykąpana, pachnąca... Który rozmiar dziergałaś, tak z ciekawości?
UsuńNiestety mam problem z doborem odpowiedniej próbki, niby druty te same, nitka też, a potem niespodzianki:( Minimum dziergam dwa razy tę samą rzecz, tutaj zaczęłam od rozmiaru 40, potem po zastanowieniu zmieniłam na 38, a po pierwszej przymiarce zostało doszczętnie sprute i od nowa , tym razem rozmiar 36, i niestety zonk, ale opiszę to:)
UsuńJa zaczęłam od 38, a skończyłam... też napiszę i prułam dwa i pół raza ;)
UsuńPrzyłączę się do dyskusji, bo widzę, ze testowałyśmy to samo :) Moja sukienka czeka tylko na zdjęcia i niestety nie wiem kiedy to nastąpi :/ A rozmiarówka u mnie pasowała. Więc ciekawa jestem co u Was nie wyszło. Czekam na relacje z Waszego testowania. Do napisania, Marta
UsuńSzczęśliwy ten , kto ma idealną próbkę i ten kto ma idealną figurę, szczęściaro:)
UsuńPróbki nie robiłam :) Wzorowałam się na banderolce z włóczki.
UsuńOch! Rzyczę tej pięknej pogody, bo na sesję się już doczekać nie mogę :)
OdpowiedzUsuńCzy słońce , czy deszcz jutro zdjęcia!
UsuńSuper! Już zazdroszczę! ;)
UsuńJestem ciekawa sukienki, więc życzę, aby wszystkie warunki zostały spełnione:) pozdrawiam i zdrówka dla młodej:)
OdpowiedzUsuńWarunki wszystkie spełnione, opieka nam małą załatwiona, tylko pogody brak, oby nie lało, brak słońca i mgłę jakoś zniosę:)
UsuńOj przydałby się taki księgarz :D Świetne warkocze. Super, że niedługo będzie kolejna sesja. I to jeszcze sukienkowa ;))
OdpowiedzUsuńTeż o tym samym pomyślałam:) Warkocze robią się same, a sukienka leży i czeka:)
UsuńNie mogę się doczekać Twojej sukienki! Zarówno kolorek, jak i wzór jak najbardziej w moim typie, więc pewnie oślinię monitor z wrażenia :)
OdpowiedzUsuńCo do książki "Lawenowy pokój", to ja utknęłam w połowie. Nie dlatego, że książka zła, bo całkiem fajna moim zdaniem, ale przez nawał obowiązków ją odłożyłam i teraz ciężko mi się w nią wgryźć na nowo.
Cieplutko pozdrawiam!
Jak wcześniej pisałam, mam strasznego pietra, bo sukienkę ostatnio miałam wieki temu, więc zobaczymy co z tego wyjdzie, pocieszam się , że w łaskawym obiektywie męża zawsze wyglądam dobrze, taki to czarodziej:)
UsuńAle u Ciebie zaplecione warkoczami! :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję bardzo z powodu choroby i tych nocy nieprzespanych - życzę powrotu szybkiego do zdrowia.
No ale ta lektura, moja droga - i księgarz i Prowansja i morze i opisy przyrody? Muszę się rozejrzeć w księgarniach.
Pozdrawiam serdecznie!
Ps. ja nie zdążyłam skomentować poprzedniego posta, ale te ciastka chodzą za mną non stop. Przez nie upiekłam dwa ciasta. A nie powinnam. :D
Czajko, nie sprawdzam listy obecności, więc nie miej wyrzutów sumienia:) Ja też ostatnio z komentarzami się opuściłam, ale taki czas:( Ogólnie ciast i ciasteczek w ogóle nie powinnam piec, bo potem ze wszystkich domowników największym łasuchem jestem ja!
UsuńHihi, sama widzisz - sweter śliczny, ale ciasta i tak w mojej świadomości się przebijają na pierwszy plan. :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo zaprezętujesz sukienkę☺
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrówka maleńkiej
Agnieszka, dziękuję:) A sukienka bliżej niż dalej:)
UsuńDużo zdrówka życzę! U mnie też niestety chorowanie :(
OdpowiedzUsuńPa, Marta
Dzięki:) I wzajemnie, tak to już jest z tymi przedszkolakami:)
UsuńWarkoczyki wyglądają bardzo obiecująco.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie książki, które się odkłada po przeczytaniu kawałeczka, żeby starczyło na dłużej! *^v^* Sprawdziłam ten tytuł w mojej bibliotece i... siedem osób czeka na nią w kolejce!... To chyba musi być niezła lektura. A może ci kolejkowicze czytają Twojego bloga i mieszkają w mojej okolicy. *^o^*~~~
OdpowiedzUsuń