Listopad to zdecydowanie najmniej lubiany przeze mnie miesiąc w roku. Mało światła, w powietrzu czuć zbliżającą się zimę , więc cieszę się , że już nastał grudzień. Młodsza moja całkowicie pokonana przez wirusy i po prawie dwumiesięcznej walce w nierównej bitwie , razem z Panią Doktor poddałyśmy się i podałyśmy dziecku antybiotyk, po dwóch dobach mój dzieciak po raz pierwszy od siedmiu tygodni przespał noc , a ja razem z nim. Jednak podjęliśmy decyzję o przedłużeniu jej pobytu w domu do 7 stycznia przyszłego roku, także moje dzierganie i blogowanie zostaje pod znakiem zapytania, bo Młodsza jest bardzo towarzyska i sama nie lubi się bawić, a po rozbrajającym stwierdzeniu "Mamo, zostaw te dluty" albo " Mamo, dluty poczekają" zostawiam te dluty i idziemy się bawić. Oczywiście ten czas nie był bezproduktywny, jak wcześniej wspomniałam , Mała w nocy śpi, więc ja mogę trochę podziergać, długo zastanawiałam się , co tym razem zarzucic na druty i padło na ....rękawice. Po przekopaniu Rav, postanowiłam rzucić się na głęboką wodę i pierwszą w życiu parę wydziergać w stylu norweskim , przeplatając dwa kolory włóczki. Poza tym przy okazji druga nowość, postanowiłam spróbować wydziergać ją za pomocą 5 drutów(!)
Początek robótki zapowiadał się , nie powiem , niezwykle obiecująco.
Tak mnie wciągnęło , że z zapałem przeplatałam kolejne nitki, a rękawiczka rosła, rosła , rosła i rosła. Im bliżej końca i podczas każdej kolejnej przymiarki moja reakcja była za każdym razem inna. Najpierw lekko się zaniepokoiłam, potem chwycił mnie lekki nerw, by przy końcowej przymiarce parsknąć śmiechem. Zrobiłam takie poglądowe zdjęcie:)))
Rękawiczka najpierw skojarzyła się mi z nogą Frodo Baginsa, jeżeli mam porównywać proporcje. W ogóle poprawiła tak mi nastrój , że kończąc ją wczoraj wieczorem przeprowadziliśmy z Małżonkiem interesujący dialog na temat zastosowań owej rękawiczki i im późniejsza pora , tym wyobraźnia podsuwała nam co raz to śmieszniejsze i śmielsze warianty . Ja ryczałam ze śmiechu. Może ta rękawiczka mogłaby udawać bożonarodzeniową skarpetę , i ostatecznie powieszę ją nad kominkiem? Małżonek podsunął jeszcze pomysł, żeby dokleić rękawiczce oczy , język i może udawać węża w teatrzyku skarpetowym:)) A propos skarpet, jako skarpeta , rękawica prezentuje się niezwykle dobrze:)))
Podeszwa z praktyczną dziurką/wywietrznikiem, niezwykle ułatwiającym podrapanie się:))
Za pomocą tej skarpetorękawicy moje listopadowe przygnębienie, zniechęcenie, zmęczenie zniknęło szybko jak pieniądze z konta po zapłaceniu rachunków i ilekroć spojrzę na nią to gęba mi się cieszy:)))
Zobaczcie jeszcze raz jaka sympatyczna rękawiczka:))
Danych technicznych nie będzie, tylko napiszę , że robiłam ją z dropsowego fabela i delighta, na drutach (UWAGA!!!) nr 2. Druty drewniane KP, przy końcu oczywiście jednego złamałam:( Zanim nie skończyłam , miałam w planach robić drugą magic loopem, żeby przekonać się która technika bardziej mi odpowiada, lecz w tej sytuacji druga nie powstanie, chyba, że zrobię zupełnie inne. Wzór to Lotus Mittens(klik) , jakby ktoś chciał sobie taki poprawiacz nastroju wydziergać:)
Wspomnę jeszcze o przeczytanych książkach w ramach Wspólnego dziergania i czytania z Maknetą. (klik)
Przeczytałam opasłe tomiszcze pt. "Milczący zamek" Kate Morton. Książka dla zwolenników powolnej akcji , powolnego, bardzo powolnego stopniowania napięcia , w zasadzie jak ktoś przebrnie przez pierwsze 300 stron , to kolejne 250 miną bardzo szybko . Nie mówię , że książka mi się nie podała, bo ja lubię takie ciągnące się historie , z tajemnicą w tle , ale lojalnie uprzedzam, że ta książka wymaga od czytelnika niezwykłej cierpliwości. Ciężko mi nawet w skrócie napisać esencję całej powieści, z okładki możemy dowiedzieć się , że jest to "romantyczny thriller z elementami powieści gotyckiej", a historia zaczyna się w momencie, gdy do domu głównej bohaterki przychodzi list zaadresowany do jej matki i nie było by w tym nic dziwnego , gdyby nie fakt, że list szedł pięćdziesiąt lat. Główna bohaterka stwierdza, że dość gwałtowna reakcja matki oznacza coś więcej i postanawia wyjaśnić i dowiedzieć się więcej o nadawcy tego listu oraz okolicznościach w których powstał. Podsumowując , te wiele godzin spędzonych nad kartkami tej powieści nie uważam za stracony , wręcz przeciwnie, historia mnie wciągnęła i nie przeszkadzał mi zupełnie ten "niespieszny klimat" książki.
Przeczytałam również "Dolinę Motyli" Krystyny Januszewskiej, nie mam niestety książki , bo była z biblioteki. Historia zaczyna się w bardzo ważnym momencie w życiu 9 letniej Joasi , jakim jest przeprowadzka z malutkiego Bielinka do Warszawy . Na kartach książki możemy śledzić jak przeprowadzka wpłynęła na życie głównej bohaterki i co z tego wynikło. Nie jest to łatwa książka, jak by się mogło wydawać. Cała historia opowiedziana jest w formie reportażu i przede wszystkim z punktu widzenia dziecka na decyzje , które są podejmowane przez dorosłych, niekoniecznie słusznych i często niezrozumiałych dla dziecka. Książka ciekawa, momentami brutalnie otwierająca oczy dla nas dorosłych na to co czuje dziecko i jak przeżywa i przede wszystkim próbuje zrozumieć i "ogarnąć" ten dziwny świat dorosłych. Jednym słowem polecam.
Na koniec pozdrawiam wszystkich serdecznie i mam nadzieję , że uda mi się trochę poodwiedzać blogi moich koleżanek i przede wszystkim zacząć robić coś nowego. Nie gniewajcie się proszę , że ostatnio mniej zaglądam na blogi , a komentarze są mocno opóźnione, ale po prostu zdecydowanie mniej czasu poświęcam na swoje ulubione czynności, mam nadzieję, że Młodsza weźmie się w garść i pogoni w końcu wszystkie zarazki i da trochę Matce ogarnąć się:))
Wiola.
Uwielbiam TU bywać.Z niecierpliwością czekam na Twój wpis a przy tym na wspaniałe udziergi.Widzę ,że pierwsza rękawiczka Cię w dosłownym znaczeniu PRZEROSŁA.Znając Ciebie nie dasz za wygraną.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDorotko, dziękuję za te przemiłe słowa:) Szkoda, że nie mogę szybciej dziergać:( A Twoje stwierdzenie o rękawicy , która mnie przerosła to jak wisienka na torcie:) Sama się uśmiałam po raz kolejny, jedna rękawica, a tyle radości:) Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńEch...te choróbska naszych dzieciaczków... Widzę, że przechodzisz to samo co ja... Dziś po tygodniowej przerwie mój maluch poszedł do przedszkola :) Za każdym razem jak idzie to mam nadzieję, że już będzie ok... Ale to jeszcze nie ten moment ;) A taka przerwa może to i dobrze zrobi Twojej małej, potem zima wymrozi zarazki to pewnie będzie lepiej :) To kuruj Twoją dziecinkę! :) Skoro macie wspólne chwile dla siebie, to pewnie wyżywacie się też twórczo i przygotowawczo do świąt :)))
OdpowiedzUsuńRękawico-skarpeta obłędna!!! No i najważniejsze, że tak dobrze poprawiła Ci humor ;))))
Miłego dzionka!
Dziękuję za słowa otuchy:) Młoda łapie wszystko co popadnie, debiut w przedszkolu spowodował chyba szok w organizmie i stąd całe to zamieszanie, dziś przy szóstym dniu na antybiotyku, znowu łapnęła katar, ręce mi opadają, ale w moim przypadku dodatkowe zarazki przynosi jeszcze starsza siostra ze szkoły i koło się zamyka, jedna zaraża drugą i tak bez końca:( Może będzie lepiej , oby ...
UsuńDobrze, że Twoja córcia już się lepiej czuje. Szkoda tylko, że do tego potrzebny był antybiotyk...
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla całej Twojej rodzinki.
Rękawca genialna :-) Jako skarpetka jest doskonała ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
Wzór śliczny, a dłubania na dwójeczkach nie szkoda, skoro efekt zapewnił Ci tyle dobrej zabawy :)))
OdpowiedzUsuńZaszyj dziurę, zrób drugą do pary i będziesz mieć cudne skarpetobambochy! :D na pewno baaardzo ciepłe :D
OdpowiedzUsuńSmutno mi jak czytam, że wciąż Was choróbsko trzyma, mam nadzieję, że z nadejściem mrozów wirusy przepędzicie :D Trzymajcie się cieplutko! :)
Hm, zastanawiający rozmiar wyszedł... Moje, dziergane z Titanica na drutach 2,25 wyszły doskonałe na rozmiar dużej damskiej dłoni - akurat dla Pani-Matki, która to jest wysoka bardzo i palce ma długie :) O ile wiem, ani razu ich nie nosiła, tak bardzo boi się zgubić :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.ravelry.com/projects/maroccanmint/lotus-mittens
Nie zazdroszczę wirusów! Malutkiej zdrówka!!!
OdpowiedzUsuńRękawiczka nie powiem niczego sobie ;)
A z Kate Morton polecam "Zapomniany ogród". Czytałam już 3 książkintej autorki i ta mi się chyba najbardziej podoba :)
Trzymaj się cieplutko!
Moje dziecko nie chodzi do zerówki już 4 miesiąc walczy z drogami oddechowymi, i gdyby nie rodzice to nie wiem jakbym dała radę, psychika siada. Wiem o czym piszesz
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę i pogody ducha.
Rękawiczka całkiem całkiem tylko rozmiar nie ten.
Pozdrawiam Monika
Monika , dziękuję:))) Dla mnie najgorsze to noce, Młoda z zegarkiem w ręku od zaśnięcia do obudzenia wstawała co godzinę i kaszlała z wymiotami , a ja się bałam czy złapie oddech , a jak nie , to co robić? I tak przez siedem tygodni , krztusiec czy co?
UsuńOj Wiola. Pośmiałam się i tak sobie myślę, że trzeba było posłuchać córci i zostawić te dluty, ale w sumie ominęła by Was radocha z owej skarpeto-rękawicy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAcha a malutkiej zdrówka życzę. Teraz już będzie tylko lepiej. Czasami takie radykalne kroki w leczeniu są lepsze niż gdyby jeszcze miała kolejne tygodnie chodzić z infekcją.
UsuńJolu, dziękuję:) Coś tak ostatnio pesymistyczna się zrobiłam i myślę, że tak będzie , aż nie przyjdzie wiosna, niestety:(
UsuńOj łał - słuszna długość. Jednak nie wszystko stracone moim zdaniem, wystarczy skrócić wzór o jedną gwiadkę, czyli zakańczać na tej drugiej i będzie w sam raz ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Asia
Dziękuję, też taka myśl przyszła mi w połowie trzeciej gwiazdki, a że ja pruć nienawidzę, to wolałam robić dalej i się cieszyć:)))
UsuńMałej życzę zdrówka a Tobie cierpliwości:) Rękawica pasowałaby na Hagrida:)))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Nie dawało mi to spokoju i musiałam sprawdzić co to ten Hagrid i już wiem:))) Rzeczywiście , to ten rozmiar:))))
UsuńWzorek cudny, bardzo lubię ten styl :) Cierpliwości, a będziesz posiadaczką pięknych rękawiczek :)
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam :) Spruć kawałek i już. ^^ Bo tak to wyszła pięknie- uwielbiam takie cieniowania na jednokolorowym tle. I że na dwójkach poleciałaś taką wrabianą olbrzymkę- super! :)
OdpowiedzUsuńZdrówka Wam życzę!
Nie ! Tylko nie prucie, zachowam ją sobie jako rozweselacz i coraz będę ją wyjmowała z szuflady ilekroć najdzie mnie zwątpienie w sens życia:)
UsuńUśmiałam się okrutnie!
OdpowiedzUsuńRękawica wspaniała, tylko tobie rączka nie urosła!
He, he, he! Ale mnie ubawiłaś! Masz niezwykle subtelną rączkę. Tylko podziwiać.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że reszta , mniej subtelna:))))
UsuńAleż się uśmiałam :) z żalem stwierdzam, że Twoja rękawiczka lepsza od mojej wędrującej robótki...
OdpowiedzUsuńA wpadliście na pomysł, że to może być rękawica kuchenna? Nie mniej jednak, kolorki ułożyły się pięknie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życząc dużo zdrówka!
Marta
Rozbawiłaś mnie Wiolu do łez tą rękawicą:-) Nie pamiętam kiedy tak się uśmiałam. Nie mniej jednak włożyłaś w nią mnóstwo pracy ( druty nr 2, piękne kombinacje norweskie), więc może zostaw ją dla Mikołaja, a nóż coś w nią wrzuci i doceni Twój trud:-) Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńObstawiam podobnie jak koleżanki powyżej. Zrób z tego skarpety.
OdpowiedzUsuńKolory są cudowne :)
OdpowiedzUsuńPoza tym lepsza taka rękawiczka niż moje skarpetki, których od razu zrobiłam na początku mojej dzierganej "kariery"hurtem dla towarzystwa parkę i nawet na rękę nie pasowały...
Duuużo zdrowia życzę :)
Martyna też fatalnie zachorowała. Siedzi w domciu i kaszle i kaszle. Za to rękawiczka jest fajna ino dłuuuuga. Miło Ci się dziergało, jak widzę. I co sprujesz ją? czy zostawisz? Fajna historia.
OdpowiedzUsuńJakieś zjadliwe te wirusy w tym roku:( Rękawicy w życiu nie spruję, właśnie brat do mnie dzwoni i mówi , żebym dziergała drugą , jak znalazł na jego rączki:))) Szkoda ją pruć, drugiej też dziergać nie będę, chyba że ewentualnie jako skarpety będę nosić:)))
UsuńNo proszę! A ja właśnie dziś rano zachęcałam Cię do zrobienia rękawic na blogu Karoliny (carolinacreates) ;) Nieźle! Pierwsze w życiu i to od razu wzory wrabiane!!! Zaczęłaś w wielkim stylu i ślicznie wyglądają :) Dobrze, dobrze, niech więcej takich rzeczy widzę, to się w końcu za te żakardy wezmę ;););)
OdpowiedzUsuńDziękuję, telepatycznie posłuchałam rady, chociaż mam wrażenie, że Magic Loop będzie dla mnie wygodniejszy , następne rękawice spróbuję właśnie magic loopem robić i wtedy zobaczę:)))
UsuńŚwietna rękawiczka
OdpowiedzUsuńBędą z tego idealne skarpety ;)
OdpowiedzUsuńPoważnie nad tym się zastanawiam:)))
UsuńHihi, superowa rekawico-skarpeta!:) Bardzo mi się podoba zestawienie kolorystyczne i wzór.
OdpowiedzUsuńKsiążka brzmi interesująco.
Pozdrowienia!:))
Urżałam się do imentu:)))
OdpowiedzUsuńNajbardziej ze stopy Bagginsa oraz z wywietrznika:p
skarpeta z dziurą do podrapania :D
OdpowiedzUsuńa wiesz, że bluzkę można założyć do góry nogami? dół bluzki staje się górą bez ramiączek, rękawy miejscem na nogi, a otwór na głowę mówi ,,jestem zawsze gotowa".
;D
No to i ja uśmialam się przez Ciebie po pachy hahahahahaha bo patrzę najpierw
OdpowiedzUsuńrękawica a co potem ... jednak skarpetka hehehehe no nie mogę :D Aż mnie gęba od
tego śmiania rozbolała oj Wiolu Wiolu oj oj ;))) A jak tam dvd depech'aków ???
Xymciu , ja się śmieję ilekroć na nią spojrzę , a że leży na wierzchu , to sama rozumiesz:) Jak tam płyta mówisz:))) Ja uwielbiam , w każdej postaci, z każdej trasy, ta wyjątkowo mi się podoba, pierwsze dźwięki przy WTMW normalnie odpadam, a potem Angel , Matko!!!! Płyta czekała dwa dni i na mnie się patrzyła, bo dostałam ją w sobotę, a w poniedziałek dopiero dom wolny , więc sama rozumiesz, dla takich płyt wiem po co kupiłam półtorametrowe 200W kolumny , aż szyby chodziły:))) Od razu napiszę o najlepszych momentach, czyli Black Celebration , po prostu za każdym razem jestem w Depechowym niebie ilekroć to słyszę, ja osobiście uwielbiam wszystko co live , a ta wersja wyjątkowo mi przypasowała, czekam na nowy sezon rowerowy, gdy będę pomykała po górkach i dolinach z wiatrem we włosach i z Black Celebration w uszach:) Drugi mój ukochany numer to Halo, absolutnie genialna wersja , zupełnie nie oczywista i tak inna z tym co słyszeliśmy na Violatorze i oczywiście wspaniała wizualizacja na ekranie z tą dziewczyną, bardzo mi się to wszystko podobało:) A jak Twoje wrażenia? Napisałam Ci bardzo spóźnioną odpowiedź pod postem u Ciebie na blogu , zostawiłam nawet maila, jakbyś chciała z kimś ( tzn. ze mną:))) poprzeżywać te emocje jeszcze raz. Chociaz wiem, że wcześnie, to oczekuje kolejnej płyty i oczywiście trasy, a tym czasem czekam z zapartym tchem na nowe Soulsavers , ciekawe , czy Gah po raz drugi mnie zaczaruje od początku do końca , tak jak to było na poprzedniej płycie Soulsavers. A powiem Ci , że rzadko kiedy podoba mi się cała płyta, a ja maniak straszny jestem i bardzo dużo słucham , dużo innych rzeczy , wszak świat nie kończy się na DM i na Gahanie:))) A płyta Soulsavers z Gah'em jest w ścisłej czołówce moich ukochanych płyt, no to się rozpisałam , a i tak hamowałam się, bo ja o muzyce to mogę bez końca:))))
UsuńTeż się ubawiłam z tej rękawico-skarpety. Wzór rzeczywiście musiał Cię nieźle wciągnąć, gdybyś nie przestała robić to powstałaby pończocha:) Jako skarpeta prezentuje się znakomicie. Ja tu się śmieję, ale kilka dni temu też robiłam swoją pierwszą rękawicę z jednym palcem a może paluszyskiem bo kciuk wyszedł mi na wielkoluda :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Po prostu ślepo podążałam za wzorem:)))
UsuńNieźle się zapędziłaś :-) Trzeba było robić dalej, to dwa w jednym byś miała - szalikorękawiczki :-)
OdpowiedzUsuń:))))))) Na to nie wpadłam, też dobry pomysł:))))
UsuńI jaki praktyczny, bo takich zamotanych wokół szyi rękawiczek raczej się nie da zgubić :-)
UsuńPrzeglądam Twoje prace i jestem pod ogromnym wrażeniem. Coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńJakie piękne kolory w tych rękawicach, czy tam skarpetach ;)
OdpowiedzUsuńBardzo piękna skarpeta, jak na rękawicę!.... *^O^* Zrób z niej ozdobę świąteczną albo worek na orzechy, na dziurce na kciuk można zahaczyć metalowego dziadka do orzechów. ^^
OdpowiedzUsuńGrunt to nie tracić dobrego poczucia humoru i umieć brać wszystko z przymrużeniem oka , więc Twa skarpeta z wywietrznikem będąca również rękawicą jest urocza!! ;-)) Cudny na niej wzorek i ja bym w życiu jej nie pruła!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) I tak też zrobię:)))
UsuńJest słodka :) A Twoje żakardy równe jak u prjónakony z 30 stażem w dzierganiu Lopapeysów ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam dużo zdrowia!
rekawico-skarpeta wyszla Ci rewelacyjnie ;D
OdpowiedzUsuńUsmialam sie czytajac ten post- dziekuje bardzo za ta poprawe humoru :)
Pozdrawiam serdecznie ;D i zycze kolejnych udanych skarpet vel rekawic ;)
Kolorystycznie bardzo fajnie się prezentuje, więc trochę jej szkoda.
OdpowiedzUsuńHahaaa ale się uśmiałam. Rób drugą do pary, tym razem bez dziury, bo piękne skarpety ci z rękawiczek wychodzą :D
OdpowiedzUsuńŚliczny wzorek. Rozbawiłaś mnie tą skarpetą niemiłosiernie ;D
OdpowiedzUsuńWiolu, przepiękne otulidło na końcynę zrobiłaś.Ale się uśmiałam z jego wszechstronnych zastosowań. Fajnie bawić się swoją pasją i dowcipnie to opisać koleżankom. Pozdrawiam drutkowo!
OdpowiedzUsuńWow! Dobrze, że tutaj trafiłam. Zostaję, czytam i zbieram inspiracje!
OdpowiedzUsuń